Zbigniew Narbut – Refleksje w powstańczą rocznicę
Rocznica 15-ta III. Powstania Śląskiego nasuwa tak ogromną ilość refleksyj, że nie jestem w stanie wszystkie je ująć należycie. Bedzie to rzeczą nienapisanej jeszcze historji wydarzeń, która – miejmy nadzieję – niedługo się ukaże. Ograniczę się więc tylko do kilku ementów. Pierwsze jednostki P. O. W. powstały zupełnie samorzutnie i sporadycznie zależnie od warunków miejscowych i to począwszy od końca września 1918 roku. Kierowała nami podświadomość polska, jakieś 'Ono”, instynkt wolnościowy tłumiony przez kilkuset-letnią niewolę. Motorem głównym ruchu był instynkt niepodległościowy aktywnych jednostek – byłych żołnierzy, przeważnie armji niemieckiej z wielkiej wojny, którzy z tych czy innych powodów wydostali się przed rewolucją z armji niemieckiej. Byli to żołnierze doświadczeni, którzy nie wierzyli w hasła pacyfistyczne i obiecanki, rozgłaszane przez polityków antimilitarystów. Ci nam opowiadali, że mamy siedzieć cicho, nie robić awantur, bo rada ambasadorów da Polsce tyle ziemi, że tego strwaić nie będzie mogła. Nie wierzyliśmy w to, – nie pozwalał na to poprostu nasz instynkt. Zarysowały się dwa obozy: Powstańcy, którzy chcieli stworzyć wojsko, walczyć i zdobywać jak najwięcej, oraz politycy, którzy chcieli walki unikać – plebiscytować – a w konsekwencji przyjąć podarunek. Wydawało się to nam „zbyt piękne, by mogło być prawdziwe”.
Oba obozy dążyły do jednego celu, do Polski Niepodległej. Drogi jednak do tego celu były djametralnie przeciwne. Historja przyznała rację powstańcom. Wybuchła rewolucja niemiecka; hasła jej jednak były dla ludu śląskiego obce; może tylko dla drobnej ilości wykolejeńców aktualne, bo można było tu i ówdzie „tacio zarobić”. Mojem zdaniem uniknął Śląsk powszechnej grabieży i anarchji tylko dlatego, że już dosyć silnie rozbudzony instynkt polski mas ze wstrętem odrzucał hasła obce. Opanowaliśmy systematycznie rady robotnicze i wojskowe. Nawiązywaliśmy kontakt z innemi dzielnicami. Do stycznia roku 1919 przeciwnik nie orjentował się bardzo wtem, co się dzieje mimo, żę lekceważenie przeciwnika z naszej strony było wprost rozbrajające. Jednakowoż rozwój wypadków w Poznańskim wywołał ze strony przeciwników ostrą reakcję na Śląsku. Z początkiem stycznia roku 1919 nastąpiły liczne aresztowania „organizatorów polskich” i tp przeważnie pod pretekstem zdrady stanu etc. Wskutek aresztowań „organizatorów polskich” wybuchł strejk powszechny – historja winna go nazwać pierwszym strejkiem niepodległościowym. W tej dobie winno było wybuchnąć pierwsze powstanie, które miało największe szanse powodzenia. Niestety pozostało tylko na strejku. Dowódzcy siedzieli w kryminałach pruskich, nie było nikogo, który by mógł poprowadzić masy do boju.
Po powrocie z więzień pruskich zabraliśmy się ze zdwojoną energją do organizacji. Powstały pierwsze pułki powstańcze; – oryginały rozkazó organizacyjnych tych pułków jeszcze istnieją. W całości jednak organizowanie było dosyć chaotyczne. Organizatorzy, będąc zarazem dowódcami powstańczych formacji, byli materjałem bezwarunkowo wartościowym, moralnie wysoko stojącym i wykazującym wzruszające wprost dowody poświęcenia. Byli to ludzie przeważnie równorzędni i równowartościowi. Nie było atoli czynnika nadrzędnego, którego zdolności autorytet mógłby automatycznie wprowadzić do organizacji i późniejszej akcji bojowej, tak potrzebny czynnik twórczego współdziałania. Skutkiem braku tego czynnika było sparaliżowanie przez antimilitarystów powstania w czerwcu 1919 roku, oraz powstanie pierwsze, które właściwie rozpoczęło się rokoszem jednego zniecierpliwionego oddziału powstańczego. Rokosz ten i powszechne zniecierpliwienie były zresztą zupełnie zrozumiałe, gdyż katusze zadawane ludowi śląskiemu ze strony przeciwnika były straszne, – nosiły one wręcz cechy sadyzmu. Wyraźny brak czynnika nadrzędnego był przyczyną również szybkiej likwidacji I. powstania jak i rozstrojenie naszej organizacji w czasie od zakończenia I. powstania aż do ogłoszenia (końcem grudnia 1919 r.) amnestji.
Również II. powstanie chorowało na brak czynnika nadrzędnego. Piękny ten i krwawy odruch samoobrony ludu śląskiego był odpowiedzią na bezprawia, prowokacje i gwałty przeciwnika. Piękny ten odruch samoobrony winien był być rozszerzony i pogłębiony bez względu na humor Opola, co uczynić mógł tylko czynnik nadrzędny – przywódca. Czynnik ten zjawił się później dopiero w osobie D-ra Borelowskiego (Dra Michała Grażyńskiego). Z Dr. Borelowskim dostaliśmy nareszcie kierownika. Złagodził on lub pousuwał sprzeczności w organizacji. stworzył możliwe współżycie z czynnikami cywilnemi, co doprowadziło do wcale znośnej współpracy plebiscyciarzy i wojska naszego. Robota szła całą parą. Organizacja została rozbudowana do ram możliwie wielkich i zaopatrzona w potrzebny, aczkolwiek nie wystarczający sprzęt. Dr. Borelowski był duszą organizacji, jego też autorytetowi podporządkowaliśmy się wszyscy bez wyjątku. Powstanie III. uratowało niezupełnie udany plebiscyt. Powstanie trzecie było ukoronowaniem walk niepodległościowych lat poprzednich. Powstanie III. nie wypełniło jednak pełnych naszych, uzasadnionych marzeń. Każdy z nas chciał, by wszystko co polskie do Polski się dostało. Prawie że 40 proc. Ślązaków-Polaków pozostało po drugiej stronie granicy. Powstanie nie zostało dokończone.
Został wprowadzony obok naszego wodza „dyktator”, który nie rozumiał nas, – uważał powstanie za demonstrację! To był element, który u każdego prawego żołnierza i powstańca mógł wzbudzić tylko gorycz i zwątpienie. Co gorsza „dyktator” podburzał ludność przeciwko powstańcom. Wszak był wypadek, że „dyktator” zwrócił się do radców załogowych ze słowami: „oficerkowie chcą z Wami rządzić!”. Przy takiem postępowaniu musiały przyjść załamania. – N. K. W. P. nie była zaś równoważnikiem dla tak destrukcyjnych poczynań „dyktatora”. Domagaliśmy się wodza, uzgodniliśmy kandydata, chcieliśmy przecież wojnę wygrać – a nie demonstrować. Opdpowiedzią było częściowe aresztowanie – podły to był epizod i podle postapili ci, co do tej sprawy rękę przyłożyli – oraz stawienie Dr. Borelowskiego i najważniejszych dowódcąów pod sąd polowy. Tłumaczono nam później likwidację powstania tem – że groziły nowe powikłania europejskie i wojna… Straszak ten jednak pokrywał tylko brak wiary i woli zwycięstwa u politykó, którym powierzono losy powstania.
Źródła:
- „Polska Zachodnia” 1936.