Bardzo bolesne rany zadała kościołowi i plebani II wojna światowa. Szkody ujemne powstały w drobnej tylko części bezpośrednio po wkroczeniu armii hitlerowskiej do Jastrzębia (1 IX 1939 r.). Główne zaś szkody spowodowały dopiero długotrwałe działania frontowe na terenie naszej parafii na schyłku wojny światowej. Na długie lata pozostanie pamiętnym dzień wkroczenia armii niemieckiej na pierwszym dniu wybuchu wojny. Był to właśnie pierwszy piątek mies. września. W kościele podczas uroczystego nabożeństwa dały się nagle słyszeć gęste strzały, przeważnie z karabinów maszynowych oraz potężne detonacje pochodzące od wybuchów min przy wysadzaniu w powietrze okolicznych mostów. Na tym pierwszym dniu padło także ofiarą kilka obiektów gospodarczych od tzw. pocisków zapalających. Garstka polskich ułanów w dworze za stacją kolejową szybko się musiała oddalić przed nadchodzącą olbrzymią – przeważnie zmotoryzowaną – przemocą szybko się posuwającej armii hitlerowskiej. W okolicy kościoła pozostawili ułani trzech trupów pochowanych później na naszym cmentarzu. Po zakończeniu nabożeństwa – podczas którego udało się proboszczowi tylko z trudem powstrzymać wiernych od popłochu – opuścili wszyscy świątynię i w przerażeniu ukrywali się gdzie kto mógł. Proboszcz zaś kazał zaprzągnąć swoje konie i wyjechał furą wraz z kanonikami na Kindrę, gdzie zebrała się także większa liczba osób wraz z dziećmi. Tam, po wyładowaniu żywności, przetrwaliśmy od godz. 9 rano aż do wieczora. Tam był naszym „schronem” szeroki, zewsząd krzewami dobrze zasłoniony, wąwóz w średniej części farskiego lasu na Kindrze. Tam były także ukryte naczynia kościelne (monstrancje i kielichy) oraz księgi metrykalne, które proboszcz już dzień przedtem wywiózł na Kindrę, gdzie zakopano je w skrzyni na polu „kontraktnika farskiego” śp. Franciszka Wali. Ponieważ plebanię pozostawiliśmy nie zamkniętą, aby uniknąć ewentualnego gwałtownego włamania, wysłaliśmy wieczorem, kiedy już oddalało się złowrogie żegotanie karabinów maszynowych w kierunku Pawłowic, kilku posłów w stronę kościoła, aby się przekonać, co się dzieje w kościele i na plebani. Okazało się, że tam było już cicho i nic nie było uszkodzone, poza pooranym za torem kolejowym przed plebanią polem, gdzie operował przez krótki czas potężny czołg niemiecki. Wieczorem więc, kiedy strzały dochodziły już od Pawłowic i Żorów (armia niemiecka posuwała się bowiem bardzo prędko) powróciła ludność do swoich domów.
Opis sporządził ks. prob. Augustyn Machalica po zakończeniu wojny
Źródła:
- Kronika parafii św. Katarzyny, rps w arch. parafii św. Katarzyny w Jastrzębiu Górnym